Mimo zasłużonego odpoczynku na emeryturze, lekarze w Stanach Zjednoczonych chcą i co najważniejsze leczą dalej. Co ciekawe to fakt, że robią to całkowicie za darmo.
Pracują razem z pielęgniarkami, technikami i całym pozostałym personelem w klinkach, opiekując się pacjentami, których nie stać na płatne leczenie. Robią to całkowice za darmo, a jedyną, ale za to jakże ważną korzyścią, jak sami podkreślają jest to, że nadal mogą nieść pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują.
Wyrazy podziwu i uznania, które są największą nagrodą dla lekarzy - wolontariuszy pokolenia baby boomers, padają przede wszystkim ze strony samych pacjentów. "Zarabiam mało i nie jestem ubezpieczona" - mówi chora na zespół kanału nadgarstka Marva Munson i dodaje po chwili - "Oni naprawdę potrafią wysłuchać i pomóc".
Niestety okazuje się, że lekarze emeryci nie są rozwiązaniem problemów z jakimi boryka się służba zdrowia w USA. W związku z tym, że wolontariusze też są ludźmi w podeszłym wieku już niedługo sami będą wymagać więcej troski i opieki niż dotychczas. W konsekwencji lekarzy będzie mniej, gdyż młodze pokolenie nie kwapi się do pójścia w ślady swoich rodziców jeśli chodzi o pracę woluntaryjną. Starzenie się całego amerykańskiego społeczeństwa i związane z tym faktem rosnące zapotrzebowanie na usługi medyczne nie da się zresztą rozwiązać jedynie przez działalnosć charytatywną.
Jak mówi Ed Salsberg z Association of American Medical Colleges -" Nie jest to dobry moment, gdyż właśnie teraz popyt na opiekę medyczną zderza się z dostępnością usług lekarskich, skutkować to może poważnymi brakami."
Obecnie jest 46 klinik prowadzonych przez wolontariuszy i choć nie rozwiązuje to problemu dostępności biedniejszych Amerykanów do nowoczesnych usług medycznych, daje jednak możliwość starszym lekarzom robienia tego co naprawdę kochają. Dzięki takiej postawie słowo emerytura przyjmuje zupełnie inne znaczenie.